Dubrownik leży na samym południu Chorwacji. Ze względu na swoje niesamowite walory wizualne nazywany jest Perłą Adriatyku. Zwiedziliśmy to miasto podczas naszej wycieczki do Chorwacji spędzając tu dwie doby. Dubrownik jest – subiektywnie – najładniejszym miastem w Chorwacji.
Dojazd do Dubrownika nie należy do najłatwiejszych – przynajmniej dla Polaków – z uwagi na nieszczęśliwe umiejscowienie. Czas jazdy autem tylko z samej granicy Chorwacko – Słoweńskiej (przejście graniczne niedaleko Gornji Macelj) zajmuje aż osiem godzin! Nawet z samego Splitu, który i tak leży dość daleko na południe, będzie to ponad trzy godziny. Jest jeszcze jeden dodatkowy mankament. Otóż Chorwacja podzielona jest na dwie rozłączne części. Pomiędzy nimi jest inne państwo – Bośnia i Hercegowina. Chcąc zatem dojechać do Dubrownika musimy najpierw wjechać na teren Bośni i Harcegowiny, a dalej kolejny raz wjechać na teren Chorwacji. To oznacza dwukrotne przekroczenie granicy a co za tym idzie – możliwe korki. Drobnym pocieszeniem niech będzie fakt, że samochody z rejestracją unijną „PL” lub „D” praktycznie przejeżdżają bez kontroli – choć ten raz w życiu niech Polacy poczują się jak ludzie światowi pierwszej kategorii 🙂 Niemniej jednak zanim dojedziemy do granicy, korek jest. W naszym przypadku czas podróży wydłużył się o jakieś 40 minut. Ale nie ma dramatu – przynajmniej można zobaczyć odrobinę Bośni.
Ciekawostka – po drodze są stragany, gdzie lokalni rolnicy sprzedają swoje produkty. Najlepiej wyglądają owoce – wszystko wydaje się super świeże i pyszne. Należy jednak uważać na cenę. Po wybraniu kilku owoców, sprzedawca zaśpiewać może – w przeliczeniu – 200 złotych. I to nie jest odosobniony przypadek.
Istotna rzecz związana z Dubrownikiem – jest on horrendalnie drogi. A konkretnie to wszystko co dotyczy turystyki – ceny hoteli, ceny w restauracjach i barach, ceny atrakcji turystycznych itd. Żeby mieć pojęcie o skali – taniej jest zjeść kolację w Paryżu na Champs-Élysées niż w centrum Dubrownika. To się tyczy również noclegu. Ceny hoteli są absurdalne. My wybraliśmy opcję ekonomiczną – apartament Nuncijata na wzgórzach miasta (choć i tu budżet był bardzo napięty). Chyba nie ma sensu pisać o konkretnych kwotach, bo te ciągle się zmieniają i wiele zależą od miesiąca, w jakim chcemy jechać. Apartament dysponuje balkonem, z którego rozciąga się niesamowity widok na morze Adriatyckie.
Co dla niektórych może się okazać problematyczne to sam dojazd pod apartament. Droga ma tak strome nachylenie, że auto wjedzie tylko na jedynce. Nawet przy zaciągniętym ostro ręcznym, auto i tak prawie że zjeżdża. Niektórzy kierowcy mogą mieć tu sporo stresu.
Główną atrakcją jest tu oczywiście samo stare miasto Dubrownik, do którego dojazd z apartamentu Nuncijata zajmuje jedynie 10 minut autobusem. Przystanek końcowy znajduje się zaraz przy głównym wejściu do miasta. Najlepsze zdjęcie Dubrownika, jakie widziałem jest na Wikipedii, gdzie dokładnie można zobaczyć całe centrum w detalach. Stare miasto jest otoczone ogromnym murem, na który można wejść i zwiedzić. Nam niestety to się nie udało z przyczyn zupełnie losowych (nad czym do dziś ubolewam). Ale już z dołu widać, ze mury te są dość ogromne i przejście ich może być bardzo wycieńczające, zwłaszcza w upalny dzień (co jest tu normalką w sezonie). Bilety wstępu również nie należą do najtańszych (delikatnie powiedziane).
Po wejściu do starego miasta główną bramą od razu widać makabryczny tłum ludzi – spotykany tylko w takich miejscach jak Wenecja czy Praga. Prawie wszyscy kłębią się na głównej ulicy. Cała starówka po przekątnej nie jest zbyt rozległa. Można ją porównać do starówki Torunia z tym, że jest bardziej zwarta. Paręnaście minut wystarczy aby przejść z jednego końca do drugiego.
Specyficzną rzeczą jest bardzo wyślizgany bruk.
Najciekawszą sprawą starego miasta Dubrownika są odchodzące prostopadle małe uliczki. Niby normalna rzecz w tego typu miastach, ale te tutaj mają bardzo strome nachylenie i są wyjątkowo długie.
Co dodało Dubrownikowi sławy ostatnimi laty to serial Gra o Tron. Ten bowiem był właśnie tutaj kręcony. Wiele punktów w mieście to znane lokacje z serialu. Miłośnicy Gry o Tron z pewnością od razu je rozpoznają. W Internecie można znaleźć całą listę najsłynniejszych z nich oraz gotowe mapy aby niczego nie pominąć. Dużo ludzi przyjeżdża do Dubrownika tylko po to. Jest mała analogia do Paryża, gdzie po premierze filmu Kod Leonarda da Vinci w mieście pojawiło się wiele reklam specjalnych szlaków, które oprowadzają po wszystkich lokacjach z filmu. Jak widać Hollywood ma nieprzeciętny wpływ na turystykę danego miasta.
Na samym końcu starego miasta znajduje się port. Stąd odpływają promy na pobliską wyspę Lokrum. Wyspa ta jest tak świetna do zobaczenia, że jest praktycznie obowiązkową pozycją dla każdego, kto odwiedza Dubrownik. Można na nią poświęcić nawet więcej czasu niż na samo miasto. Rejs promem trwa zaledwie paręnaście minut, a bilety kupujemy na przystani.
Podczas rejsu można zobaczyć nie byle jakie jachty.
Wyspa Lokrum nie jest typową wyspą Chorwacką. Nie da się tu wjechać samochodem (jedynie promem), nikt tutaj nie nocuje ani nie może zostać na noc. Jest to bowiem swoisty rezerwat przyrody. Miejsce to jest idealne do zwiedzania i odkrywania. Po dopłynięciu do portu każdy może chodzić gdzie chce – nie ma przewodnika. Są tu wytyczone ścieżki oraz masa atrakcji turystycznych. Wszystko jest pokazane na mapach orientacyjnych. Ścieżki prowadzą przez różne zagajniki, parki, małe laski oraz wybrzeże. Szczególnie ciekawa jest południowa część wyspy – są tu klify skalne z dość wysokimi przepaściami. Na tyle dużymi, że dzieci trzeba tu pilnować praktycznie za rękę.
Mniej więcej w centrum wyspy znajduje się klasztor gdzie można zobaczyć różne wystawy. Ciekawą rzeczą jest tron .. z Gry o Tron właśnie. ORYGINAŁ !!
Przejście całej wyspy może zająć parę godzin – wszystko zależy od tego jak dużo chcemy zobaczyć. Co ciekawe to są tu również restauracje i bary – dla zmęczonych chodzeniem. Sam spacer tutejszymi szlakami jest super relaksujący.
Najcięższym punktem do zdobycia na wyspie jest Fort Royal – są to ruiny starej twierdzy umieszczonej na najwyższym wzniesieniu. Trasa od klasztoru jest niedługa – zaledwie 1 kilometr, można dojść w 15 minut. Wydaje się prosto, jednak idzie się cały czas pod górkę w horrendalnym upale. Łatwo tu o udar 🙂 Sam szlak przypomina trochę drogę jak w Toskanii. Ruiny zupełnie przeciętne, za to widoczki niespotykane.
Stare miasto i wyspę Lokrum da się obejść w jeden dzień, natomiast będzie to dzień bardzo męczący. Lepiej sobie rozłożyć na dwa dni. Jeśli chcecie zobaczyć Dubrownik z góry to można też wjechać kolejką gondolową, która startuje z centrum Dubrownika i wciąga ludzi na pobliską górę. Trzeba tylko mieć na uwadze jedną rzecz: tutaj wszystko jest bardzo drogie. Będąc tylko dwa dni i chcąc skorzystać chociaż z paru atrakcji, zjeść coś na mieście (i wcale nie jakoś ekskluzywnie) zostawicie tu sporo ponad tysiąc złotych. Mowa jest o dwóch osobach i to bez ceny zakwaterowania! Tutejsze atrakcje są fajne, ale według mnie o wiele za drogie – porównując z innymi atrakcjami turystycznymi w różnych państwach o podobnych walorach wizualnych.
Zostaw nam komentarz