Region górnej Austrii przytłacza i zachwyca już na dzień dobry! Długo by szukać drugiego takiego miejsca, który by dawał tak niesamowitą dawkę krajobrazów, klimatu a w tym swojego rodzaju tajemniczości oraz poczucia odosobnienia. To jest absolutna makabra!
Obszar o którym mowa nazywa się Salzkammergut i znajduje się na wschód od największego miasta w okolicy – Salzburga. Jest to teren wyjątkowo atrakcyjny dla oka – znajduje się tu kilka dużych jezior całkowicie otoczone górami. Wygląda to fenomenalnie. Aż trudno podać przykład miejsca z podobnymi doznaniami – chyba tylko fiordy Norweskie dałyby radę. Ten krajobraz naprawdę ciężko wyrzucić z pamięci. To tutaj właśnie kręcili słynny musical The sound of music.
Naszą bazą noclegową był hotel Berau nad jednym z tutejszych jezior, Wolfgangsee. Nie jest to oczywiście jedyne jezioro tu, opcji hotelowych czy placów do kempingu jest od groma. Już sam dojazd drogą Salzkammergut straße, która ciągnie się wzdłuż jeziora Traunsee robi takie wrażenie, że gęba wisi jak przy wizycie u dentysty, który właśnie nam zaaplikował znieczulenie dolnej szczęki. Tutaj naprawdę przenosimy się do innego świata.
Obok naszego hotelu dostępny był ogromny plac na wszelakie kempingi, przyczepy i inne wymysły w większości ludzi z rejestracją DE lub A – Polaków jest tu bardzo mało. Ponieważ hotel jest przy samym jeziorze, dostępny jest też trawniczek do opalania oraz pomost, z którego można skakać do wody. Wygląda to tak:
To nie Tajlandia czy inna egzotyka – to „tylko” jezioro w górach Austriackich (zdjęcie powyżej jest zachowane w oryginalnej formie z trybu AUTO – uznałem, że tu jakikolwiek preset tylko zepsuje sprawę).
Region jest bardzo popularny głównie wśród turystów niemieckojęzycznych. Jednak z tutejszych miasteczek jest jedno, które od paru lat przyciąga rzeszę turystów z całego świata – od Ameryki po Japonię (zwłaszcza tych drugich jest jak much na wsi). Jest nim niewielkie miasteczko Hallstatt. Dlaczego jest tak popularne? Otóż nosi ono fame w Internecie jako – rzekomo – najpiękniejszego małego miasteczka / wioski na świecie. Zdobyło aż taką popularność, że Chińczycy postanowili całkowicie skopiować je i zbudować u siebie (TUTAJ macie filmik o tym na youtube). Mimo, że Chińską kopię Hallstatt widziałem tylko na filmie to mogę śmiało napisać, że ten niecny czyn nie udał im się – a dlaczego to opowiem w dalszej części…
Do samego centrum Hallstatt nie da się wjechać samochodem. Zresztą, kto by chciał? Na miejscu mamy więc dostępne co najmniej trzy porządne parkingi – odpłatne rzecz jasna. Powstały oczywiście specjalnie dla turystów, którzy w sezonie przewyższają liczebnie mieszkańców o rząd wielkości.
No dobra, to jak to wygląda i co tu robić? Zacznijmy od centrum Hallstatt – jest to mały, trójkątny ryneczek, który rzeczywiście jest jednym z najbardziej malowniczych jakie widzieliśmy. Wszystko tu jest wypielęgnowane do granic możliwości ludzkich – fasady budynków pomalowane jak kredkami, każdy balkonik ma posadzone kolorowe kwiaty, każdy chwaścik jest natychmiast usuwany – można by skręcić tu niejeden film Disney-a. To wszystko na tle gór tuż obok i wodospadu. No istna bajka.
Trzeba tu też powiedzieć, że ta dbałość o porządek i czystość nie jest unikalna dla Hallstatt. Podobne wrażenia będą gdy odwiedzicie inne pobliskie miasteczka. Tutaj nie ma miejsca na takie elementy jak gruz przy chodniku, dziury na drogach czy nieskoszony trawnik. To wszystko oczywiście jest fajne, ale trzeba ciężkiej, ludzkiej pracy mieszkańców aby utrzymywać taki stan rzeczy. Jedną rzecz natomiast moglibyśmy zapożyczyć od Austriaków – brak przebrzydłych reklam na każdym płocie i ścianie (ustawa krajobrazowa). Tutaj przejeżdżając przez miasta można odnieść wrażenie są one po prostu ładne. Przejeżdżając przez np. Wejherowo nie widać już miasta, widać banery nawalone jeden na drugim a gdzieniegdzie jakiś ekran ledowy migający z napisem „wymiany pompo wtryskiwaczy”. Póki ten problem nie będzie rozwiązany, Polskie miasta nigdy nie będą tak atrakcyjne wizualnie jak miasta Europy Zachodniej.
Oczywiście centrum to nie koniec wioski. Warto wejść głębiej, pochodzić po wąskich uliczkach, wejść wyżej pod górę i poodkrywać trochę aby zobaczyć to miejsce z innej perspektywy.
Odpowiadając na pytanie: czy rzeczywiście najładniejsze na świecie? Trudno powiedzieć. Samo miasteczko z pewnością robi wrażenie, ale na świecie widziałem równie urocze jak Hallstatt (np. Český Krumlov, który opisałem w osobnym temacie. To co dodaje tu nieco makijażu to właśnie niespotykana sceneria górska wraz z jeziorem. I to razem dopiero daje efekt bajkowy. Dlatego też Chińska kopia nie może dorównać oryginałowi – tylko skopiowane budynki i równo przycięte trawniki to nie wszystko.
Oprócz Hallstatt samego w sobie, największą chyba atrakcję tu jest kopalnia soli – otwarta dla turystów. Aby się do niej dostać najpierw należy wjechać (bądź wejść) na górę, która otacza Hallstatt. Najlepiej jest wjechać kolejką w jedną stronę i zejść ścieżką piechotą. Kolejka wjeżdża na wysokość 360-ciu metrów. Zanim wejdziemy do kopalni warto zobaczyć jeszcze jedną atrakcje, tzw. Skywalk – darmowy taras widokowy tuż nad miasteczkiem.
Na początku myślałem, że kopalnia soli tu jest zrobiona trochę na dostawkę do Hallstatt, ale byłem w dużym błędzie. Jest to pierwszorzędna atrakcja! Całe zwiedzanie wygląda następująco: przez kopalnie prowadzi jedna ścieżka turystyczna, którą się przechodzi z przewodnikiem w grupach. Grupy startują co parędziesiąt minut. Najpierw jednak wszyscy idą do szatni i muszą się przebrać w ubrania zabezpieczające – specjalne spodnie i bluzy. Gdy wszyscy są gotowi, przewodnik opowiada parę słów o kopalni (po niemiecku i angielsku) i zaprowadza pod wejście. Do kopalni wchodzi się przez dość wąski tunel (samochód osobowy by nie wjechał). Tunelem idziemy paręset metrów, cały czas idealnie prosto. Jest to dość niecodzienne doświadczenie. Na samym końcu tunelu prawie w ogóle nie widać światła od strony wejścia. Tutaj warto dodać, że dzieci do kopalni wpuszczają od czwartego roku życia – dlatego, że kopalnia ta jest …. dość ostra do zwiedzania 🙂 Również osoby starsze mogą mieć problemy z poruszaniem się.
Wycieczka trwa nieco ponad godzinę czasu. W środku jest cała gama atrakcji – na przykład animacje pokazujące jak wydobywało się sól kiedyś a jak to się robi dzisiaj i inne najróżniejsze krótkie filmy edukacyjne oraz pokazy. Niektóre są naprawdę niezłe. W środku mamy okazje dwa razy zjechać górniczą zjeżdżalnią (nie wiem jak to się fachowo nazywa). Długa deska rozciąga się na parędziesiąt metrów, siadamy na nią tyłkiem i zjeżdżamy na dół. Osoby, które się boją mogą zejść obok schodkami.
Chyba najlepszą z atrakcji jest duża, ciemna komnata z jeziorem solnym. Na to jezioro puszczają animacje z wielu rzutników na raz z muzyką – efekt nieziemski. Niestety nie mam ani jednego zdjęcia z tego miejsca, ale i tak nie oddało by ono wrażeń. Jest to – w dzisiejszych czasach – jedno z nielicznych miejsc, które trzeba zobaczyć na żywo a nie da się dokładnie obejrzeć w Internecie.
Na końcu wycieczki każdy wsiada na wagoniki małej kolejki parowej (okrakiem, jak na konia) i ludzie wyjeżdżają. Zdecydowanie polecam każdemu kto będzie w tych rejonach. Szczegóły co do kopalni najlepiej zobaczyć na oficjalnej stronie.
Cała wizyta w Hallstatt wraz z wjazdem do góry plus kopalnie plus jakiś odpoczynek i ewentualny posiłek zajmie prawie cały dzień. Jest to miejsce bardzo turystyczne, ale nie jedyne tu. Przyjazd w te rejony tylko dla samego Hallstatt byłby głupotą (chyba, że przejazdem co było w naszym wypadku). Spokojnie można tu przyjechać na cały tydzień, wokół atrakcji jest pod dostatkiem. A do tego dochodzi sceneria praktycznie niepowtarzalna nigdzie indziej.
Zostaw nam komentarz