Gdzie leży Kaukaz?
Dokładnie na granicy pomiędzy Gruzją a Rosją. A zatem musimy podjechać na samą północ Gruzji. Naszym celem jest miasteczko Stepancminda – najbardziej popularne miejsce oraz baza wypadowa do wszelkich szlaków. To tutaj – wokół – znajdują się najładniejsze i najciekawsze pasma górskie.
Jak dojechać?
Dojazd jest prosty i straszny zarazem – jest jedna droga nazywana Gruzińską Drogą Wojenną. Prosty, bo raczej ciężko tu się zgubić. Straszny dlatego, że jeśli cokolwiek stanie się z tą drogą – nie ma możliwości powrotu inaczej (ale o tym za chwilę). Skądkolwiek byście nie jechali, punktem zbornym, startowym jest twierdza Ananuri – która leży idealnie na początku Gruzińskiej Drogi Wojennej. Na mapce poniżej zaznaczyłem drogę z Ananuri do miasteczka Stepancminda, które jest naszym celem.
Ananuri
Jadąc w kierunku gór, po prawej stronie mija się twierdzę Ananuri – popularne miejsce turystyczne. Jednak to nie sama twierdza robi największe wrażenie, ale leżący za nią rezerwuar wody Zhinvali. Wygląda to jak jakieś bajecznie turkusowe jezioro gdzieś w Azji. Po drodze jest parę miejsc, gdzie można zatrzymać się i zrobić super zdjęcia. Jest to zaraz przed twierdzą Ananuri.
Droga wojenna
Dalej kierujemy się cały czas na północ – jedną drogą bez żadnych rozwidleń. Celem jest miasteczko Stepancminda położone na wysokości 1750 metrów u stóp lodowca, a więcej odrobinę tylko niżej niż Kasprowy Wierch. A zatem im jedziemy dalej, tym wyższa elewacja. Ale bez obaw – ta droga nie jest wcale taka straszna jak ją malują. Są tu co prawda serpentyny i trochę kiepska nawierzchnia, ale nie są one jakoś bardzo ostre. To co jest znacznie gorsze to kierowcy i pojazdy. Kierowcy zwłaszcza z Rosji należą do tej grupy najgorszej. Wyprzedzanie osobówkami na samej serpentynie to tutaj chleb powszedni. Nie ma miejsca na takie rzeczy jak zostawianie wolnego miejsca, czy też spokojna, rozważna jazda. Tutaj Rosjanie wciskają się gdzie popadnie, praktycznie zawsze zajeżdżając drogę. Pod tym kątem to jest kompletna porażka, nóż sam otwiera się w kieszeni. Drugi problem to są pojazdy, jakie tu jeżdżą. A są to – oprócz osobówek – wielkie tiry transportujące rzeczy z / do Rosji, Turcji, Armenii, Azerbejdżanu czy też Iranu. Te tiry ledwo co mieszczą się na tej drodze. Oczywiście nie będzie niespodzianką, że pojazdy wszelkie są tu w fatalnym stanie technicznym. Awarie są częste – nie omijając serpentyn górskich rzecz jasna – powodując nieraz dość duże korki.
Panorama Gudauri
Tak nazywa się pomnik przyjaźni Rosyjsko – Gruzińskiej powstały w 1983 roku. Pomnik leży idealnie przy drodze, zdecydowanie warto się tu zatrzymać – będzie on po lewej stronie drogi (jadąc na północ). Na pewno go nie ominiecie – widać już z daleka. Jest to półokrągła ścianka zbudowana na skarpie z pięknymi malowidłami – coś w rodzaju mozaiki. Obok mamy duży parking i stoiska z tutejszym jedzeniem ulicznym. Nie wiem jak wygląda dalej ta przyjaźń, ale sam pomnik robi wrażenie.
Podsumowanie trasy
Czy to jest jakaś super ciężka droga? Na pewno nie, natomiast bardzo wkurzająca. Denerwują tu przede wszystkich beznadziejni kierowcy oraz wszechobecne tiry. Jeśli liczycie na serpentyny górskie w stylu Europy Zachodniej, gdzie dominują przede wszystkim turyści głodni gór – to nie jest to doznanie. Gruzińska droga wojenna to jest przede wszystkim droga robocza, gdzie codziennie odbywa się transport międzynarodowy. Brzmi to niedorzecznie – ponieważ te tiry ledwo co tu się mieszczą – ale nie ma innej drogi, to takie są realia. Poza tym aspektem jest w miarę spoko, aczkolwiek przeżycie jedyne w swoim rodzaju.
Zostaw nam komentarz