Aby zobaczyć w miarę sensownie Wilno najlepiej zarezerwować sobie co najmniej cały dzień od rana do wieczora. Co prawda jeden dzień to nie jest dużo czasu jak na tak rozległe miasto, jednak wystarczy aby obejść najważniejsze atrakcje.
Miasto można obejść na wiele różnych sposobów – uliczek na starym mieście jest od groma wzdłuż i w poprzek. Opis poniżej to tylko jeden z możliwych wariantów – taki jaki my obraliśmy. Trasa pozwala w miarę sensownie zobaczyć najbardziej popularne miejsca.
Ponieważ nasz hotel nie leżał bezpośrednio przy centrum miasta, musieliśmy dojechać do niego autem. Samochód najlepiej zostawić gdzieś na cały dzień i ograniczyć się tylko do spaceru – nie ma sensu tu nim jeździć ani też korzystać z jakiejkolwiek komunikacji miejskiej. Samochód zostawiliśmy na ulicy dokładnie w tym miejscu. Jest tu dość dużo miejsc parkingowych po każdej stronie ulicy (płatność parkometrem). Dalej idziemy tylko piechotą, a trasa wygląda następująco (część 1):
A więc kierujemy się powoli z południa w kierunku północnym. Już po kilku minutach dochodzi się do miejsca, gdzie praktycznie zaczyna się sama starówka – wystarczy przejść przez bramę.
Brama ta to oczywiście miejsce gdzie znajduje się słynna Matka Boska Ostrobramska, którą od razu widać po przejściu na drugą stronę. Aby przyjrzeć się z bliska można wejść do środka – a cała „atrakcja” jest darmowa. Korytarz jest również połączony z Kościółem św. Teresy. Sam obraz znajduje się nad bramą – dostępny dla wszystkich odwiedzających. Nasze najgorsze oczekiwania (tłumy turystów w wielkiej kolejce) okazały się niepotrzebne. Ludzi nie ma tu zbyt wielu, a wejście do środka jest natychmiastowe.
Idąc kawałek dalej, po prawej stronie mijamy Monaster Ducha Świętego . Warto wejść do środka i zobaczyć jak wygląda prawdziwy kościół prawosławny. Ten mały baldachim na zdjęciu poniżej to tzw: „Raka” z relikwiami męczenników – cokolwiek to znaczy. Pod zielonymi przykryciami znajdują się … trzy nieboszczyki!. Co jakiś czas ichni ksiądz podchodzi tutaj i zmienia całej trójce coś co wydaje się skarpetkami. Niestety nie wiem jak fachowo nazywa się ten ceremoniał – w tamtej chwili zabrakło też odwagi aby spytać (this shit is real!). Więcej na ten temat można poczytać tutaj..
Idąc dalej na północ dojdziemy na Plac Ratuszowy, gdzie zbiega się wiele dróg.
Tutaj można odbić kilkanaście metrów na zachód i zahaczyć o muzeum iluzji. Jest to małe, prywatne muzeum z dość ciekawymi eksponatami i ciekawostkami – dobra odskocznia od starego miasta. Zwiedzanie nie powinno zająć dłużej niż godzinę.
Po powrocie na Plac Ratuszowy w szczególności polecam udać się w boczną uliczkę Stiklių g, która zaprowadzi nas na tzw. dzielnicę żydowską. Jest to miejsce, gdzie znajdowało się getto podczas II Wojny Światowej. Obecnie to kilka małych, krętych i bardzo kolorowych uliczek – zdecydowanie jedno z najładniejszych miejsc w całym Wilnie. Jest to również idealne miejsce na przerwę na lunch, ponieważ od groma tu różnych barów i restauracji. Wszystko tu jest obecnie bardzo zadbane.
Dalej kierując się na północ przejdziemy przez mały skwer aż dojdziemy do ulicy Zamkowej (Pilies). Jest to najważniejsza ulica starego miasta – tu odbywa się największy ruch i tłum turystów. Coś jak Krakowskie Przedmieście w Warszawie (ekhmm…)
Po prawej stronie znajduje się dom Adama Mickiewicza. Bardzo łatwo go przeoczyć (należy wejść w dość wąską ulicę Literacką – Literatų). Sam dom był niestety zamknięty, więc dużo nie udało nam się zobaczyć.
Zaraz obok można też zobaczyć pamiątkową ścianę z podpisami innych artystów, którzy postanowili ożywić to miejsce. Nie brakuje też polskich dzieł.
Kilka metrów dalej wdłóż ulicy Zamkowej znajduje się Kościół św. Jana Chrzciciela i św. Jana Apostoła i Ewangelisty (fakt, że dość dużo tu kościołów). Można tu wejść na wieże kościoła i zobaczyć Wilno z góry. Nie jest to co prawda jedyne miejsce z takim widokiem, ale za to bardzo łatwo osiągalne. Nie trzeba iść schodami – w środku zamontowali windę.
Kontynuując spacer ulicą Zamkową ostatecznie dojdziemy do dość dużego placu pośrodku, którego stoi wiele atrakcji obok siebie – Katedra Wileńska, Zamek Dolny, Baszta Giedymina, Litewskie Muzeum Narodowe i wiele innych. Jest to dość rozległy teren, który dość szybko może zmęczyć. Dobry pomysłem będzie zawczasu zaplanowanie sobie co naprawdę chcemy zobaczyć a co odpuścić. Z baszty rozciąga się widok na całe Wilno, jednak wdrapanie się tam może być dość męczące.
Sama Bazylika Wileńska jest dość ogromna – a przyjemnie ją zobaczyć od środka bo dość nieźle trzyma zimną temperaturę w upalny dzień (co miało miejsce podczas naszej wyprawy).
Z tego miejsca droga powrotna wyglądała tak:
Na początku odpoczynek w parku / ogrodzie Bernardyńskim. Nie są to może Warszawskie Łazienki, ale można się zrelaksować – są ławeczki i fontanny.
Park najlepiej obejść dookoła – tak jak zaznaczyłem na mapie – wyjdziemy prosto na pomnik Adama Mickiewicza przy Kościele Św. Anny.
Dalsza droga to w sumie już tylko powrót do auta. Na kolację wybraliśmy restaurację Etno Dvaras. Jest to o tyle ciekawe miejsce, że znajduje się w piwnicach (dość rozległych) i jest tu niesamowicie klimatycznie.
Samo jedzenie litewskie nas jakoś szczególnie nie zachwyciło. Sztandarowe danie tutaj to litewskie cepeliny, czyli wielkie kluchy z mięsem i skwarkami oblane kwaśną śmietaną. Jest to dość smaczna potrawa ale niestety trochę monotonna.
Co na pewno warto polecić to litewski kwas chlebowy. Jest niesamowicie intensywny a gasi pragnienie lepiej niż piwo.
Czy warto zwiedzić Wilno? Zdecydowanie tak! Z pewnością nie znajdziecie tutaj jakichś zapierających dech w piersiach atrakcji, natomiast będzie to bardzo miły wyjazd do naprawdę przepięknego miasta – równie ładnego i dużego jak Kraków, Gdańsk czy Wrocław. A do tego jest tu stosunkowo tanio, bardzo blisko z Polski oraz podobnie kulturowo. Wielu młodych Litwinów chodzi nawet do Polskich szkół. Duża cześć z nich zna dość dobrze język Polski – rozumieją i rozmawiają płynnie po Polsku. Częściowo można się poczuć jak we własnym kraju.
To co opisałem powyżej to tylko jedna z wielu możliwych tras – idealna mając do dyspozycji dokładnie jeden dzień. Nie obejmuje ona wszystkich atrakcji Wilna – o tym najwięcej informacji można znaleźć na stronie vilnius-tourism, z której czerpałem pomysły. Niektóre z miejsc świadomie opuściliśmy, np. Zarzecze – podpierając się komentarzami z tripadvisor.
A co warto przywieźć z Wilna? .. konkretnie jedną rzecz – litewski chleb!. Takiego chleba jak mają tutaj nie ma nigdzie w Polsce. Będzie on świeży i pyszny nawet po trzecim dniu. Idealny prezent dla kogoś bliskiego zamiast magnesu – nie dość, że oryginalny, praktyczny to jeszcze tani.
Zobacz nasze inne relacje z wycieczki po Litwie
Comment
[…] wątku. Dzień drugi z kolei został w całości zarezerwowany na zwiedzanie samego Wilna (opis w części II). Wycieczka okazała się niezbyt kosztowna gdyż na Litwie obowiązują ceny zbliżone do Polskich […]